Blog lekarki. Od 2006 studencko na Uniwersytecie Medycznym, w większości bulwersacje nabyte na zajęciach i w klinikach (skąd nazwa bloga). Od 2008 mniej klinicznie, a bardziej stażowo w Szpitalu Powiatowym. Od 2010 zapiski ze Szwecji w których mniej narzekań, a więcej o kulturze i codzienności pracy lekarza. Od 2013 o tym jak się żyje we trójkę z dzieckiem w Szwecji.
9 marca 2011
Pacjenci i pacjenci.
W Polsce ostatnim pacjentem jakiego bym sobie życzyła była starsza schorowana osoba z plikiem wypisów ze szpitala które trzeba było przeglądać żeby się czegokolwiek dowiedzieć. Pacjent najczęściej nie wiedział, po co przychodzi bo kiepsko słyszał mówił i rozumiał więc ciężko się było dogadać. Jedynym pacjentem z którego leczenia miało się czasem satysfakcję i u którego można było zobaczyć sukces terapeutyczny był pacjent młody który nigdy lub bardzo rzadko chorował. W Szwecji jest zupełnie na odwrót. Najlepszym pacjentem jest sześćdziesięciolatek. Zwykle ma się wrażenie że to, co się mu wytłumaczy trafia tam gdzie powinno i zostanie tam na trochę. Można z nim pożartować, czasem opowie coś o swoich wnukach. Po dwudziestolatkach ciężko jest czasem wyczytać czy zrozumieli, co im się chciało przekazać i czy im się to podoba. Po powiedzeniu pacjentowi wszystkiego, kiedy jest już czas na to żeby ten sobie poszedł dobrze jest dać pacjentowi jeszcze chwilę na przemyślenie wszystkiego. Czasem zada wtedy jeszcze jakieś pytanie albo się upewni gdzie ma teraz iść, ale zwykle posiedzi w ciszy chwilkę, podziękuje i pójdzie. Obowiązkowy uścisk dłoni na powitanie i po wizycie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jeśli w Polsce lekarz ma ochotę wytłumaczyć cokolwiek pacjentowi to również spotyka się ze zrozumieniem u 60-cio latków. Chyba więcej zależy od chęci lekarza niż od pacjenta!
OdpowiedzUsuń