W tym roku trzy tygodnie z rzędu wtłaczano nam do głów, jak ustrzec dziecko od oparzenia.
Typowa sytuacja: dziecko zaczynające chodzić+stół+serweta+kubek gorącej herbaty
Efekt: ciężkie oparzenie klatki piersiowej, brzucha, często również twarzy. potem oprócz blizn na całe życie pozostaje tłumaczenie, że to była tylko chwila, albo, że dziecko jeszcze nie umiało chodzić.
Nasza asystentka podała nam niezawodny sposób, dzięki któremu ona, jej rodzeństwo, a potem dzieci i wnuki nie uległy oparzeniu.
Sposób tradycyjny: żadnych serwet, gorących płynów w kubkach w pobliżu brzegów stołu czy blatu, żadnych gorących garnków (w tym z zupą) w zasięgu ręki dziecka.
Sposób asystentki: Uwaga! Trzeba go przeprowadzać w warunkach ściśle kontrolowanych i ze zdwojoną ostrożnością, ale efekt jest murowany. Sposób polega na wytworzeniu odruchu Pawłowa: kładzie się na brzegu stołu gorącą szklankę herbaty. Dziecko zainteresowane podchodzi. Mówimy mu, że to jest gorące i się sparzy. Kiedy dziecko zachęcone tym, że "nie wolno" podchodzi ponownie, trzymając szklankę za uszko pozwalamy mu dotknąć gorącego, żeby samo zobaczyło, że to nic przyjemnego. Dr powiedziała nam, że sama kiedy zobaczyła jakąś szklankę, odruchowo chowała ręce za siebie. Jest to oczywiście sposób dla dzieci, które nie wierzą dorosłym na słowo i chcą same wszystko sprawdzić na własnej skórze.
Blog lekarki. Od 2006 studencko na Uniwersytecie Medycznym, w większości bulwersacje nabyte na zajęciach i w klinikach (skąd nazwa bloga). Od 2008 mniej klinicznie, a bardziej stażowo w Szpitalu Powiatowym. Od 2010 zapiski ze Szwecji w których mniej narzekań, a więcej o kulturze i codzienności pracy lekarza. Od 2013 o tym jak się żyje we trójkę z dzieckiem w Szwecji.
28 lutego 2007
18 lutego 2007
Cytat dnia
"Pacjent składa się z pacjenta i z jego papierów. Ale przede wszystkim z papierów."
Trudno się z tym nie zgodzić, kiedy lekarz rodzinny przez pół minuty bada, a przez następne pięć musi pisać. Jeśli ktoś uzna to za zły przykład, to niech przyjmie pacjenta na oddział. Będzie musiał te same dane wpisywać do różnych formularzy, zeszytów, kart, a potem wprowadzić je do komputera.
Wyniki badań laboratoryjnych przychodzą na kartkach, więc też trzeba je przepisywać do komputera. A robi to lekarz, bo jest "tańszy od sekretarki medycznej", jak się kiedyś dowiedziałam. I tak lekarz pisze i pisze, a pacjent myśli, że on pije kawę i nic nie robi.
Trudno się z tym nie zgodzić, kiedy lekarz rodzinny przez pół minuty bada, a przez następne pięć musi pisać. Jeśli ktoś uzna to za zły przykład, to niech przyjmie pacjenta na oddział. Będzie musiał te same dane wpisywać do różnych formularzy, zeszytów, kart, a potem wprowadzić je do komputera.
Wyniki badań laboratoryjnych przychodzą na kartkach, więc też trzeba je przepisywać do komputera. A robi to lekarz, bo jest "tańszy od sekretarki medycznej", jak się kiedyś dowiedziałam. I tak lekarz pisze i pisze, a pacjent myśli, że on pije kawę i nic nie robi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)