Blog lekarki. Od 2006 studencko na Uniwersytecie Medycznym, w większości bulwersacje nabyte na zajęciach i w klinikach (skąd nazwa bloga). Od 2008 mniej klinicznie, a bardziej stażowo w Szpitalu Powiatowym. Od 2010 zapiski ze Szwecji w których mniej narzekań, a więcej o kulturze i codzienności pracy lekarza. Od 2013 o tym jak się żyje we trójkę z dzieckiem w Szwecji.
10 stycznia 2011
Pierwszy kurs
Pierwszy kurs w Szwecji, pełna obaw myślałam, że nie dam sobie rady ze słownictwem i trudnymi zagadnieniami wypisywania zwolnień chorobowych. Podobno szwedzcy lekarze mają z tym problemy, więc tym większe było zdziwienie, gdy okazało się to proste i logiczne jeśli się wie o co chodzi. Trzeba postawić diagnozę i umotywować, dlaczego pacjent wykonujący określoną pracę nie może jej wykonywać z powodu choroby. Obowiązuje słownictwo niemedyczne, bo osoby rozpatrujące wnioski nie mają wykształcenia medycznego i nie zrozumieją, że pacjent jest w klasie NYHA 2. A jak nie zrozumieją, to wysyłają wniosek z powrotem do wypisującego z dodatkowymi pytaniami. Czyli dodatkowa papierkowa robota po godzinach. Lepiej więc od razu wypisać dobrze. Nikt nie sprawdza, czy postawi się dobrą diagnozę i czy pacjent jest na prawdę chory, tylko czy przy jego chorobie na pewno nie może pracować.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ciekawe jak wygląda taki druk zwolnienia i czy jest przy jego wypełnianiu więcej pracy niż przy polskim ZUS ZLA? :)
OdpowiedzUsuńElegancko piszesz...
Pozdrawiam zdrowo!
Konrad Kokurewicz