Dr: Przychodzą do mnie rodzice pięcioletniej dziewczynki chorej na fenyloketonurię ze zrobionymi na swój koszt wszystkimi badaniami, (również drogimi genetycznymi) i mówią, że się zdecydowali, że ojciec będzie dla dziewczynki dawcą wątroby. Skoro dziecko nie ma potrzebnego mu enzymu w wątrobie, to ojciec da jej kawałek swojej, żeby mogła jeść normalnie, jak wszystkie dzieci.
Oniemiała dr zaczęła biednym, zdecydowanym już rodzicom tłumaczyć, że przeszczep to nie tylko piękna i cudowna sprawa (jak większość osób spoza branży medycznej myśli), ale, że to immunosupresja do końca życia, ciężkie zakażenia z tym związane, że to odrzucanie przeszczepu choćby nie wiadomo jak był zgodny tkankowo. Oraz, że czas przeżycia przeszczepu uznaje się za długi, jeśli przetrwa on u biorcy kilka-kilkanaście lat.
Przeszczep jest na pewno genialną sprawą u pewnych osób, jak na przekład z przewlekłą niewydolnością nerek. Ale na pewno nie u pięcioletniej dziewczynki chorej na fenyloketonurię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Tutaj możesz umieścić swój komentarz.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.