Albo raczej, jak sprawić, żeby po trzygodzinnej prelekcji stracili resztki chęci do nauki. Bardzo prosto, wystarczy powiedzieć, że choćby nie wiadomo jak się uczyli, to zawsze będzie taki zespół "x", którego nie znają. Prosto, bo skoro egzamin, który jest ułożony dla studentów na czerwiec asystenci z drugim stopniem specjalizacji napisali ledwo na zaliczenie.
"Wy nic nie wiecie, nic nie umiecie. Nie wyjedziecie nawet do Ugandy, bo was nie będą tam chcieli. Tylko w Stanach można czegoś się nauczyć i tylko tam warto się uczyć, (jak ja)." To wolny przekład, ale po kilku godzinach takich dygresji prawie połowa grupy miała "doła" niewiadomego pochodzenia i nic się nie nauczyła, ani nic nie zrobiła pożytecznego do końca tego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Tutaj możesz umieścić swój komentarz.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.