Fakultety to trzy tygodniowe bloki zajęć, wybierane na początku roku spośród sześciu tematów, odbywające się po normalnych zajęciach (np. 8:00-13:15 pediatria, 15:00-19:45 fakultety w szpitalu oddalonym od poprzedniego o pięćdziesiąt minut jazdy autobusem).
Szatnia obowiązkowa. Przezornie o 15:00 pytamy, do której jest czynne i dowiadujemy się, że do 20:00. Wychodzimy z zajęć, a tutaj wszystko pozamykane. Żeby wyjść z Katedry przechodzimy "na ślepo" ciemnym korytarzem w podziemiach dobre sto metrów, oświetlając sobie telefonami schody. Ktoś dochodzi do włącznika światła i okazuje się, że trzeba szukać innej drogi, okrężnego przejścia do szatni, bo drzwi są zamknięte. W końcu przychodzi Pani i otwiera nam drzwi na zewnątrz. Jest zimno i ciemno a my z lękiem idziemy sprawdzić, czy przyjdzie nam w samych swetrach wracać do domów, skoro przejście było zamknięte. Na szczęście szatnia czynna, ale dojście do niej zajęło nam pięć razy więcej czasu niż normalnie (nie narzekam już nawet, że szatnie zwykle są w najbardziej oddalonym od sali zajęć dla studentów miejscu).
Nie dziwię się, że o takiej godzinie wszystko już było pozamykane, tylko, że ktoś nie pomyśli, iż korzyść z takich zajęć jest raczej wątpliwa, bo nikt nie ma siły przez cały dzień uważać, i to przez pięć dni z rzędu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Tutaj możesz umieścić swój komentarz.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.