Na ostatnich zajęciach z patomorfologii pokazano nam, czym w ogóle na co dzień zajmuje się Katedra Patomorfologii i jak się przygotowuje preparaty histo patologiczne, które przez dwa lata oglądaliśmy pod mikroskopem.
Wchodzimy do pomieszczenia, gdzie wszędzie praktycznie stoi pełno słoików, słoiczków, pojemników medycznych i wszelakich innych pojemników (chyba "co było pod ręką chirurga") po odżywkach dla niemowląt, dżemie, majonezie. Stoją wiaderka pięciolitrowe po "Śledziach Kaszubskich" (nie, żebym nie lubiła), słoje po korniszonach i co kto tylko może wymyślić.
Pojemniki stoją na specjalnych stolikach, ale także wszędzie, gdzie popadnie, czyli na parapetach, piętrowo w kartonowych pudłach, na podłodze (tak, że w pewne miejsca pomieszczenia nie można dojść). Niesamowite wrażenie.
A wszystkie wypełnione po brzegi formaliną 10% i dopiero co usuniętymi lub pobranymi w biopsji narządami i tkankami (a to nerka, a to fragment jelita, a to jakiś inny guz). Czasami preparaty są tak uciśnięte w słoiku, że można je wydostać tylko przez rozbicie słoika.
Widziałam macicę wciśniętą na siłę do słoika po majonezie z etykieta "20% gratis! Super cena!"
zmiana adresu ?? nie bede sie wrednie wypytywac ... wiec życze powodzenia na nowym blogu :*
OdpowiedzUsuńZmieniłam adres, bo blogger jest według mnie przyjaźniejszy dla użytkownika, a nie z jakichkolwiek innych powodów. Tutaj łatwiej mi się pisze i wszystko jakoś lepiej wygląda. Przynajmniej dla mnie. No i komentarze można dodawać bez logowania się.:-)
OdpowiedzUsuńNo i zapomniałaś dodać, że część owych słoików-i-inszych-pojemników stała w kartonie z napisem: "MIESZANKA PYSZNOŚCI" (poważnie).:p
OdpowiedzUsuń