Blog lekarki. Od 2006 studencko na Uniwersytecie Medycznym, w większości bulwersacje nabyte na zajęciach i w klinikach (skąd nazwa bloga). Od 2008 mniej klinicznie, a bardziej stażowo w Szpitalu Powiatowym. Od 2010 zapiski ze Szwecji w których mniej narzekań, a więcej o kulturze i codzienności pracy lekarza. Od 2013 o tym jak się żyje we trójkę z dzieckiem w Szwecji.
3 sierpnia 2012
Wyzerowanie granicy
Coraz częściej zdarza się, że chciałabym o czymś ciekawym na blogu napisać, tylko jak się do tego zabieram, to okazuje się, że tyle rzeczy musiałabym najpierw tłumaczyć, że post zostaje nienapisany. Potem sytuacja przechodzi do codzienności i nie pamięta się, że zadziwiała kiedyś. Rzeczy te przypominają się najcześciej, kiedy ktoś z Polski przyjeżdża w odwiedziny. Przyjemnie jest wtedy uświadomić sobie te małe, proste rzeczy, które już nie dziwiły od dawna pozytywnie i uśmiechnąć się do siebie w duchu "no tak, rzeczywiście, w Polsce się nie zostawia wózka dziecięcego bezpańsko przed toaletą w parku" i tym podobnie. Przyjazd rodziny jest też dobry, bo można sobie uświadomić, że tak na prawdę dużo się o Szwecji i Szwedach wie i wiele pięknych miejsc się tutaj zna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak sobie podczytuję co piszesz, bo jest to całkiem inne niż u nas, całkiem inny świat... Ale co do wózka - w mniejszych miejscowościach (jak np. Cieszyn z którego piszę) jest bardziej zachodnio niż w polskim "wielkim świecie" - roweru można nie przypiąć, wózek zostawia się na klatce, telefon zostawiony w aucie spokojnie doczekuje dnia następnego ;) Więc i tak się da - choć fakt faktem, że jak się tu kilka lat temu przeprowadziłam z milionowego miasta to przeżyłam coś na kształt szoku kulturowego jak to inaczej (lepiej) w takiej miejscowości może być :) Pacjenci też jakby fajniejsi są tu ;)
OdpowiedzUsuń