Blog lekarki. Od 2006 studencko na Uniwersytecie Medycznym, w większości bulwersacje nabyte na zajęciach i w klinikach (skąd nazwa bloga). Od 2008 mniej klinicznie, a bardziej stażowo w Szpitalu Powiatowym. Od 2010 zapiski ze Szwecji w których mniej narzekań, a więcej o kulturze i codzienności pracy lekarza. Od 2013 o tym jak się żyje we trójkę z dzieckiem w Szwecji.
31 sierpnia 2011
Wenflony
Żyły do których jest łatwy dostęp można podzielić na trzy grupy. Domyślny wybór pada zawsze na dół łokciowy bo zwykle znajdzie się tam choć jedna dość duża żyła. Następnie po zaciśnięciu stazy można znaleźć całkiem sporą żyłkę która jest dobrze widoczna pod skórą i wydawałoby się nawet łatwiejsza w nakłuciu niż poprzednia ale okazuje się, że tak nie jest. Skóra nad nią jest stosunkowo dobrze unerwiona więc wkłucie jest bolesne, żyła bardzo łatwo "ucieka" gdzieś do boku przy najmniejszym kontakcie z igłą a na dodatek przez skórę trudno się przebić bo jest twarda. Trzecia grupa naczyń znajduje się na ręce i z powyższych powodów jeszcze trudniej tam coś wskórać. Dlatego - choć to nie jest wygodne, bo ruchomość w łokciu jest zmniejszona - wszyscy którzy mogą, mają wenflon w domyślnym miejscu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja zawsze mam problem przy założeniu wenflonu. Kiedyś pielęgniarka próbowała wbić się w dół łokciowy 4 razy i się nie udało. Dopiero w dłoń się wbiła beż problemu. Ostatnio gdy musiałam mieć założony wenflon znów w dół łokciowy się nie udało, więc powiedziałam pielęgniarce, żeby spróbowała w dłoń. Udało się od razu. Nawet lekarka mówiła, że pewnie bolało, ja szczerze mówiąc nie zauważyłam różnicy, ot ukłucie. Przynajmniej rękę miałam bardziej ruchomą.
OdpowiedzUsuń